Express-owa szukalnia

środa, 26 listopada 2014

Amerykańśkie uderzenie - RATM



O kurcze!, słucham numerów, dodaję do palaylisty i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przenoszę się w lata 90-te. Normalnie wehikuł czasu.

No to dzisiaj dajemy czadu razem z Rage Against The Machine.
Kolejny zespół ze Stanów, który potrafi dobrze uderzyć.

Jest znany ze swojej mieszanki hip hopu, heavy metalu, punk rocka i funku oraz rewolucyjnych, zaangażowanych politycznie tekstów. Na czele z charyzmatycznym Zackiem de la Rocha, który śpiewa rapując, potrafi ostro krzyknąć i jest niekwestionowanym liderem grupy.

W latach 90-tych w moje ręce trafia pierwszy album Rage Against The Machine pod tym samym tytułem co nazwa zespołu i wpadam po uszy. Skaczę po pokoju jak Zack po scenie. Nie pamiętam od kogo, nie pamiętam dlaczego RATM, słyszałam pewnie w MTV głośny i znany numer "Killing in the name" i od kogoś pożyczyłam kasetę tego zespołu po czym ją przegrałam (pirat - nie mówcie nikomu). Tak, tak, ja pamiętam jeszcze czasy, gdzie stacja MTV przez prawie całą dobę grała muzę i wyznaczała trendy w muzyce na świecie.

Wracając do RATM do dzisiaj uważam, że ich najlepszym albumem jest ich pierwsze wydawnictwo a numer "Killing in the name" musi znać każdy szanujący się słuchacz. Nawet jeśli nie lubicie tego zespołu, proszę posłuchajcie tej piosenki (druga na playliście) a sami dojdziecie do wniosku, że jest extra.

W RATM lubię drapieżną gitarę, której riffy są krótkie i często grają w takt uderzeń perkusji - to jest chyba ich znak rozpoznawalny, głośna zadziorna gitara wyciągnięta mocno do przodu. Rytm bardzo skoczny i taki dodający energii, dlatego często ich muza jest wykorzystywana w grach komputerowych czy filmach. Ja sobie mogę łatwo wyobrazić pościg za jakimś przestępcą w rytm np. "Wake up". Twórcy Matrixa musieli mieć podobne skojarzenia.
 Gdyby ktoś chciał sobie ustawić ten utwór jako budzik, krzyk Zacka: WAAAAAAKE UUUUUUP!! (wstawaj), na pewno postawi go na równe nogi. Może zapodam taką pobudkę mężowi, hahaha.

No i to co lubię najbardziej to rozpoczynające się delikatnie utwory od samego surowego, szarpanego basu lub gitary, gra na gitarze taka świdrująca i zakończeń mocno perkusyjnych. Jeśli wiecie o czym mówię :-), bo to są moje takie amatorskie określenia.

Amerykanie powinni być dumni, że mają takich artystów.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz