Express-owa szukalnia

środa, 12 sierpnia 2015

Zmiana adresu bloga.

Od dzisiaj mój blog o mojej największej pasji jaką jest Muzyka zmienia swój adres docelowy. Posty muzyczne będę pisać i publikować na moim głównym blogu: makelifefriendlier.blogspot.com. Stworzyłam tam zakładkę MUZYKA i tam będę przerzucać teksty i muzykę z tego bloga oraz pisać nowe.

Jest to uargumentowane tym, że chcę mieć wszystko w jednym miejscu i na jednym blogu a nie dzielić się na dwa. Dlatego od dzisiaj na Make Life Friendlier będzie lifestylowo, parentingowo, kulinarnie i Muzycznie.

Jeśli macie ochotę dalej towarzyszyć mi w mojej muzycznej bajce zapraszam tu:

http://www.makelifefriendlier.blogspot.com

Zapraszam i dziękuję za wszystkie komentarze, udostępnienia oraz plusy.
Karo W.


środa, 3 czerwca 2015

Zaskakujące i odkrywcze VII - Florence + The Machine



Ostatni odcinek z cyklu Zaskakujące i odkrywcze jest poświęcony brytyjskiej wokalistce Florence Welch i jej Maszynie czyli zespołowi, który przygrywa do jej wokalu.

W przypadku Florence podobnie jak w przypadku Meli Koteluk, gdzieś coś się słyszało, że powstał taki zespół i gra alternatywę, porównywany do Tori Amos, ale nie chciało się za bardzo posłuchać i wpaść w temat.
Chyba w głębi duszy nie dopuszczałam do siebie myśli, że ktoś może tworzyć taką dobrą muzykę jak moje ukochane ikony: Tori Amos, Bjork czy Kate Bush i stwierdzałam: "pewnie i tak nikt ich nie przebije, lepszych już nie będzie".

Pomimo wzrastającej rzeszy fanów i coraz większemu uznaniu krytyków dla nowych wykonawców alternatywnych, m.in. dla Florence, ja pozostałam obojętna na ich dźwięki i nowe doznania muzyczne i dopiero rok 2015 okazał się być odkrywczy dla mnie pod tym względem.

Nauczyłam się jednego, że nie warto mieć klap na oczach i zamykać się na tylko jednego wokalistę czy wokalistę i poruszać się tylko w ich przestrzeni, ale należy poszukiwać, bo można natrafić na takie diamenciki jak Florence, Mela, Natalia, Agnes Obel, Maria, Mama Kin czy Haim, które na nowo poruszą i odkurzą muzyczne kąty w głowie (same kobiety, gdzie podziali się zaskakujący mężczyźni???).

W 2007 roku w Wielkiej Brytanii powstaje grupa Florence and the Machine z rudowłosą Florence Welch na czele. Przedstawiciele rocka alternatywnego, art. popu, indie popu, (czyli gatunków, które bardzo lubię).

Wczoraj czyli 2 czerwca ukazał się trzeci album studyjny tej grupy pt. "How big, How Blue, How Beautiful". Kilka tygodni temu natrafiam na artykuł o tym zespole i o samej Florence i postanowiłam się trochę im przyjrzeć, zaczynam poszukiwania i natrafiam na piosenkę "Spectrum" z drugiego wydawnictwa zespołu pt. "Ceremonials" - ok, połykam haczyk. Przesłuchuję "What the Water gave me" - zaczyna się zauroczenie. Następnie "Only if for a night" - zaczynam się zakochiwać, żeby na "Never let me go" po prostu odlecieć.

Przesłuchuję całą "Ceremonials" i urzeka mnie klimat tej płyty. Wysoki, delikatny wokal Florence z lekkim vibrato w głosie. Delikatne ballady oraz żwawe numery.

Sięgam do utworów z pierwszej płyty "Lungs" oraz do pierwszych singli (Ship to wreck, What kind of man) wydanych jako zapowiedź trzeciego albumu "How big, How Blue, How Beautiful". I pochłania mnie świat Florence i Maszyny, zgranej maszyny, która cudnie przygrywa żywiołowej i charyzmatycznej wokalistce, która jest liderką i twarzą całej marki.

Czuję świeże tchnienie i już teraz rozumiem dlaczego fani nazywają Florence swoją boginią, moją również zaczyna być.

czwartek, 7 maja 2015

Zaskakujące i odkrywcze VI - Haim



Szósty odcinek serialu pt. "Zaskakujące i odkrywcze" nosi tytuł: Haim.

Na zespół Haim trafiłam w bardzo pokrętny sposób. Pewnej pięknej niedzieli oglądałam w telewizji powtórkę koncertu z Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie i na scenie grały trzy dziewczyny. Muzyka żydowska, ale przerobiona na styl lekko klubowy, elektroniczny i trochę dance, ale osadzona w folkowym brzmieniu. Spodobały mi się bardzo te dźwięki i zaczęłam szperać i szukać w necie czegokolwiek o tajemniczym zespole z festiwalu. Natrafiłam na informacje, że jest to zespół A-Wa tworzony przez trzy siostry Tair, Liron i Tagel Haim.

http://www.a-wamusic.com/ - oficjalna strona zespołu.

Krótka notka o dziewczynach: "A-WA to zespół stworzony przez trzy siostry o absolutnie magicznych i elektryzujących głosach: Tair, Liron i Tagel Haim. Są jednym z najgorętszych i najoryginalniejszych zjawisk na izraelskiej scenie muzycznej. Siostry i ich zespół łączą tradycyjne jemenickie brzmienie i klimat pustyni z elektroniką i transowymi, współczesnymi dźwiękami. Repertuar A-WA to piosenki w arabsko-jemenickim dialekcie, po raz pierwszy nagrane w latach 60. przez Shlomo Moga’a. Producentem debiutanckiego albumu A-WA, który ukaże się w tym roku, jest Tomer Yosef z Balkan Beat Box." (źródło http://jewishfestival.pl/a-wa--izrael-,876,event-program,pl.html).

Jeśli będą występować na kolejnym festiwalu, to specjalnie dla nich się wybiorę :-)

I oczywiście próbka ich twórczości, którą znalazłam na youtubie, tylko jest jej znacznie, znacznie mniej, większość w wersji koncertowej i przez to jakość jest słabsza. Mimo wszystko posłuchajcie, warto.



Zaczęłam przeszukiwać internet jeszcze bardziej, żeby dowiedzieć się więcej o tajemniczym zespole A-Wa i żeby jeszcze raz posłuchać ich muzyki, szukałam wszelkich informacji na temat sióstr Haim, lecz zaczęły mi wyskakiwać informacje o innych trzech siostrach Haim, tym razem Estee, Alana i Danielle ze słonecznej Kaliformi z USA.

Dziewczyny z Ameryki o tym samym nazwisku są przedstawicielkami soft popu i rock popu. Wykonują przyjemną muzykę popularną, z bardzo melodyjnymi refrenami (np. Don't Save Me), wpadającymi w ucho. Utalentowane (nominowane do nagrody Grammy) nie tylko śpiewają, w dosyć charakterystyczny sposób (krótkie, odrywane, powtarzane dźwięki), ale grają na instrumentach.

Porównywane do zespołu Fleetwood Mac, z którym na uszach dorastałam. POP lat 80-tych i 90-tych to moje muzyczne korzenie, z niego czerpałam za młodu najwięcej i do popu lubię wracać, więc pewnie dlatego tak się muzyką młodych sióstr Haim zauroczyłam i w ogóle prezentowanym przez ich zespół brzmieniem.

Płyta wydana przez Haim pt. "Days are gone" zawiera takie cudne perełki, które uwielbiam jak: wspomniane wyżej Don’t Save Me, Forever, Falling czy If I could change your mind, posłuchajcie polecam.

Zarówno siostry Haim z Izraela jak i siostry Haim ze Stanów często są zapraszane do udziału w koncertach, wypadają na nich bardzo dobrze i ciekawie się ich słucha i ogląda.

Dobry, na wysokim poziomie pop. Nie trzeba tęsknić, za latami 80-tymi czy 90-tymi, Haim jest na posterunku i dba o kontynuację fajnego, popowego grania.

Dzisiaj taki łączony post, ale nie potrafiłam wybrać, więc połączyłam również muzykę i siostry Haim.
Ciekawi mnie, która muzyka i które rodzinne zestawienie jest bliższe Waszym sercom.

Miłego czwartkowego, majowego dnia. U mnie już bez kwitnie i pachnie.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Zaskakujące i odkrywcze V - Agnes Obel



Kolejna odsłona z cyklu: zaskakujące i odkrywcze, to wokalistka i autorka tekstów pochodząca z Danii a mianowicie Agnes Obel.

Musicie się przygotować na dużą dawkę spokoju i wolnych, melancholijnych dźwięków. Agnes, dziewczyna z fortepianem, która porusza swoją wrażliwością i dźwiękiem, skromne aranżacje i mała ilość instrumentów, słychać głównie tylko fortepian i smyczki, oraz otulająca ciepłym wokalem.

Dla mnie jest połączeniem Tori Amos, Enyi i muzyki filmowej, tj. chociażby poruszającej muzyki z filmu "Fortepian". Wszystko łączy razem w bardzo urocze, spokojne i melodyjne dźwięki.

Do tej pory wydała dwa albumy Philharmonics i Aventine. Jej utwory znalazły się na kilku ścieżkach dźwiękowych do filmów i seriali.

Cudowne "Fuel to fire", czy "The course" trzeba posłuchać, rozmarzyć się i pozwolić unosić dźwiękom.

Agnes pochodzi z rodziny muzycznej i od dziecka uczyła się grać na pianinie, jest moją drugą zaraz po Tori ulubioną dziewczyną z fortepianem.

Można z nią pracować, gdy przygrywa cichutko w tle (co czynię od kilku dni), można słuchać w samochodzie, czytając książkę itp.

Bardzo inna, nowa, "bez prądu", kameralna, utrzymana w skromnej stylistyce, przepiękna muzyka. Zdobywa coraz większe uznanie i rozpoznawalność.

Posłuchajcie tylko......... Polecam bardzo!

Nowości na blogu.

Po prawej stronie na blogu wrzuciłam linki do moich stron na innych portalach: facebook'u, twitterze, instagramie i pintereście. Zachęcam Was również do zerknięcia i w tamte miejsca. Komentujcie, wrzucajcie swoje linki, dajcie się poznać. Zapraszam serdecznie.

Prowadzę jeszcze drugiego bloga:
www.zebrarodzinnie.blogspot.com, niektóre profile są połączone dla tych obu blogów, więc nie zdziwcie się, że nagle wyskoczą moje sprawki rodzinne w niektórych postach.

Zapraszam Was do siebie na bliższe poznanie.

Miłego początku tygodnia!

czwartek, 16 kwietnia 2015

Zaskakujące i odkrywcze IV - Natalia Kukulska




Zaczynam się robić sentymentalna i bierze mnie na wspominki (starzeję się ??), ponieważ w czwartej odsłonie mojego cyklu pt. "Zaskakujące i odkrywcze" znowu wracam do mojej muzycznej bohaterki z wczesnego dzieciństwa.
Prezentuję tym razem dojrzałą Natalię Kukulską widzianą moim okiem.

Od początku.

Mam lat sześć słuchawki na uszach a w magnetofoniku gra i śpiewa Natalia Kukulska czyli "Poleć ze mną", "Mała smutna królewna", ulubione "Bal moich lalek" czy "Kup różowe okulary". "Puszek okruszek" nie należał do moich ukochanych, był notorycznie przewijany. Śpiewam, tańczę i mam nową muzyczną psiapsiółkę.

Lubię się zżywać z moimi "idolami", więc drogę Natalii śledziłam dalej. Dorosłe wydawnictwa Natalii pt. "Światło", "Puls" czy "Tobie" nie ominęły mnie a również pochłonęły i zainteresowały.

Pisałam już we wcześniejszych postach, że w latach 90-tych po soczystym grunge'u szukałam dla siebie trochę lżejszych brzmień i r&b przypadł mi do gustu. Natalia w latach 90-tych znakomicie się wpasowywała w ten nurt i muzykę, wypełniała lukę wraz z Dezire na polskim rynku i proponowała polski odpowiednik amerykańskiego czarnego rytmu i duszy, który mi osobiście nie przeszkadzał ani mnie nie drażnił a był serwowany na wysokim poziomie, więc lubiłam jej słuchać.

To Natalia jako pierwsza w polskich realiach połączyła i prezentowała w występach na scenie i teledyskach bogate układy choreograficzne. Miała tancerzy, z którymi razem tańczyła i jednocześnie śpiewała. Koncert zamieniał się w prawdziwe show podobne jak na teledyskach Janet Jackson, Michaela Jacksona, Destiny's Child czy Jennifer Lopez.

Następnie nastał w moim życiu czas większej alternatywy, więc Natalię z r&b odsunęłam na trochę dalszy tor, jednocześnie monitując i podczytując nad czym działa i co robi.

Wróciłyśmy do siebie na kolejną, dłuższą chwilę całkiem niedawno.
I dlaczego ja zaliczam Kukulską do mojego odkrywczego i zaskakującego planu? Zaliczam ją i wpisuję za sprawą właśnie tych ostatnich wydawnictw: Comix, Sexi flexi i Ósmy plan w takiej właśnie kolejności.

Po długich latach przerwy wpada mi w ręce album Comix, nagrany i sygnowany także nazwiskiem jej męża Michała Dąbrówki i totalne zaskoczenie. Surowy, ciekawy, inny i oszczędny album, pięknie grają bębny również surowe, brudne i wyciągnięte na główny plan, wyznaczają tempo i wokal podąża za nimi (mąż w końcu perkusista, nareszcie zabrał głos). Aranżacja na smyczki, bardzo smacznie przyrządzona przez utalentowanego Adama Sztabę, mało plastikowych klawiszy, keyborda i bardziej ambitny. Bardzo mi się podoba ten krążek i słuchałam go w dużej ilości, a takie numery jak "Wierzę w nas", "Niewidzialna" czy "Będzie jak ma być" to tylko nieliczne kwiatki na tym albumie. Widać, że Natalia poszukuje, nie boi się wyzwań i nie boi się nagrywać płyt idących trochę pod prąd.

Potem nadszedł czas na zgłębienie jej wcześniejszego albumu pt. "Sexi flexi". Teraz poszukiwać nowej Kukulskiej zaczęłam ja i tu kolejne zaskoczenie. Album "Sexi flexi" to nowoczesne brzmienie r&B, w połączeniu z dużym wpływem soulu i funky (czyli coś co lubię). Wokal bez ozdobników, brzmienie lżejsze. Inspiracja Princem i inspiracyjny powrót do stylistyki lat 80-tych. Wydawnictwo docenione przez krytyków, słuchaczy oraz nazwane nowoczesnym popem i r&b na poziomie. Wraz z Natalią nad tym albumem współpracowali chłopaki z Planu B, znani z Sistars, męska jego część (Bartek Królik i Marek Piotrowski) i słyszymy w nim brzmienie motownowskiego funku i soulu, true-schoolowy hip-hop, elektronikę lat 80. Nowoczesna i porywająca płyta.

I nadszedł czas na kolejny album pt. "Ósmy plan". Teraz to jest gorący towar, bo świeżo wydany, świeżo po trasie promującej to wydawnictwo i dużo Natalii ostatnio w mediach, i dobrze, bo to co serwuje Kukulska po 5-ciu latach przerwy, to kolejny album wart uwagi. Krytycy na tak, słuchacze i fani na tak, ja też na tak.
Mądre, przemyślane wydawnictwo, niebanalne teksty pasujące do muzyki, w pełni autonomiczna całość, zainspirowana zarówno klasycznym, jak i współczesnym popem, soulem i elektroniką (słychać tu stare Eurytmics czy Depeche Mode). Wg mnie najlepsze numery to "Miau", "Pióropiusz" (z moim ulubionym ksylofonem), "W nosie", "Dyspensa" czy tytułowy "Ósmy plan".

Drugi krążek na tym albumie to utwory nagrane wraz z Atom String Quartet. Ciekawe połączenie smyczkowych aranżacji i wokalu Natalii. Artystka pokazuje, że muzyczne granice gatunkowe są dla niej za ciasne i nie boi się ryzykować. Wg mnie najlepszy album w jej dotychczasowej karierze, najbardziej eksperymentujący, ciekawy alternatywnie (nawet słyszę inspirację Bjork) i pełen nowych rozwiązań.

I za co kocham Natalię najmocniej, za: "Decymy", "czarne serce i wokal" (który zawsze się przebija nawet w muzyce elektronicznej, bo wypływa z głębi duszy) i za charakterystyczne, aksamitnie śpiewane głoski: c, dz, s, cz, z. One brzmią w jej wokalu tak cicho i zarazem dźwięcznie, aksamitnie i świszcząco, jednym słowem rozpoznawalnie.

Natalia Kukulska rules.

czwartek, 9 kwietnia 2015

Zaskakujące i odkrywcze III - Maria Sadowska



Kolejne, moje trzecie zaskoczenie i odkrycie to Maria Sadowska, która dla mnie zawsze będzie Marysią a to dlatego, że poznałam ją dawno temu, kiedy była młodą gwiazdą piosenki dziecięcej obok Natalii Kukulskiej, Krzysztofa Antkowiaka, Magdy Frąckowiak.

Tęczowy Music Box i zespół Tęcza, kto pamięta ręka w górę....

Tak, tak Marysia była gwiazdą tego programu. Słuchałam jako dziecko jej płyty pt. "Leśne bajanie" i takich numerów jak: "Jesienna dyskoteka", "Słoneczne lato", "Ananasy z jednej klasy" itp. a także oglądałam wspomniany wyżej program.

Nawet pamiętam początek jednej z piosenek:

"Mam 15 lat, znak zodiaku rak i jak mówią plotki znak szczególny wrotki.
Dom, w którym mieszkam jest rozśpiewany, śpiewają w nim okna, drzwi i ściany"......

To co mnie zaskoczyło w płycie młodej Marysi to to, iż w porównaniu do pozostałych gwiazd dziecięcych Marysia sama komponowała swoje utwory i pisała do nich własne teksty.
Dlatego nie rozumiem trochę dlaczego nie włącza tej płyty do swojej dyskografii tak jak np. robi to Natalia Kukulska. Ostatnio chciałam zakupić płytę "Leśne bajanie" dla moich dzieciaków i nigdzie w sieci jej nie znalazłam, ani nawet żadnych udostępnień na youtubie :-(

Wiedziałam, że Marysia w swojej dojrzałej działalności poszła w jazzową stronę tak jak jej rodzice (Liliana Urbańska i Krzysztof Sadowski) a jazz nie należy do moich ulubionych dźwięków.
Przyznaję, że dlatego nie śledziłam specjalnie jej dalszych losów. Wiedziałam jednak, że jest bardzo utalentowana.

Aż do.........

Na facebooku przeczytałam, że robi sobie przerwę od występów telewizyjnych, bo jedzie w trasę promować swoją najnowszą płytę pt. "Jazz na ulicach". Zaczerpnęłam informacji i wyczytałam, że nagrała płytę jazzową, ale jazz "przedstawia" na niej w popularny sposób i ma ona być dla każdego słuchacza, nawet opornego na jazz, stąd nazwa jazz na ulicach czyli każdemu się coś spodoba. I rzeczywiście na płycie słychać nie tylko jazz a wstawki i wpływy z innych gatunków muzycznych: jest i muzyka elektroniczna (Raise your hands, super utwór), czy trochę bluesa (Klikam). Utwór pt. "Jazz na ulicach" jest utrzymany w klimacie jazzowym z gościnnym występem i solówkami Urszuli Dudziak, ale przystępny, nawet bardzo.

Rozpoczęłam dalsze poszukiwania, płyta "Tribute to Komeda" i nagle ku mojemu zdziwieniu podobają mi się jej interpretacje i aranżacje typowo jazzowego Komedy (na flecie poprzecznym w jego zespole grała jej mama Liliana Urbańska). Cudowne "Kiedy nie ma miłości", "Runaway", "Niezmiennie" czy "Time 4 Love". Przerobiła te utwory na swój sposób, pokolorowała i tchnęła w nie nowe życie trochę bardziej taneczne ale przede wszystkim przyjemne.

Tu też widać, że Maria to nie tylko jazz, słychać w jej utworach inspiracje muzyką klubową, elektroniczną ("O mnie o Tobie"), reggae ("Rewolucja"), słyszę też smooth jazz spod znaku Sade ("Anyway") i to wszystko Marysia próbuje przemycić do surowego jazzu. Z całą pewnością jest przedstawicielką tego gatunku (jazz), ale chce go zaprzyjaźnić z szerszym gronem słuchaczy i odbiorców. Ja słucham playlisty i chcę tylko więcej i więcej. Zaczynają mi się podobać jazzowe akordy w tle każdego utworu zagrane na pianinie, czy kontrabasie. Bogate aranżacje, chórki, przeszkadzajki, super zgrana sekcja rytmiczna to tylko potwierdza kunszt, talent oraz wyczucie Sadowskiej.

Maria Sadowska to również reżyser, jej pierwszy pełnometrażowy film pt. "Dzień kobiet" został dobrze przyjęty i wielokrotnie nagradzany, do niego również skomponowała muzykę, ja także go obejrzałam i polecam, recenzja dla zachęty:

http://film.org.pl/r/recenzje/dzien-kobiet-25267/


Utwory z playlisty pt. "Cisza" czy "Pole walki" wpadają w dźwięki przez mnie nazywane alternatywa, czyli coś co lubię najbardziej i co potwierdza szerokie horyzonty muzyczne i inspiracje Marii Sadowskiej. Nie podąża utartą ścieżką a szuka nowych rozwiązań.

Myślę, że jestem na początku drogi pt.: odkrywam Marię Sadowską, mam dużo do nadrobienia, nie tknęłam jeszcze jej wcześniejszego dorobku (to przecież aż 7 płyt) a ja jestem po poznaniu dwóch i pół. Marysia stworzyła również album z własną muzyką do wierszy Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej więc Ci, którzy lubią poezję też znajdą w jej twórczości coś dla siebie.

Maria Sadowska zaskakująca, odkrywcza a na pewno zjawisko fascynujące.

poniedziałek, 30 marca 2015

Zaskakujące i odkrywcze II - Mela Koteluk



https://www.youtube.com/watch?v=AHyU5rLDuiw&list=PLSgernRnXNQEyi2looSnozXoNG5IPpzOJ

Gdyby playlista Wam nie działała, wrzucam linki do mojego kanału na you tubie, gdzie można odtworzyć składankę :-)

Druga odsłona Zaskakujących i odkrywczych to polska wokalistka i artystka Mela Koteluk.

Dla wielu z Was z pewnością nie będzie to post odkrywczy, bo Mela jest znana polskiemu słuchaczowi od kilku lat, zaskakujące jednak może być to, dlaczego dopiero teraz, czyt. tak późno, ja ją odrywam, a rzeczywiście zaczęłam jej słuchać bardzo niedawno, może miesiąc temu. Wstyd!

Mela na polskim rynku zabłysnęła już 3 lata temu, gdy w 2012 roku wydała płytę "Spadochron", która została okrzyknięta najlepszą płytą roku a o wokalistce zrobiło się wtedy głośno, w 2013r. otrzymała dwa Fryderyki za najlepszy debiut i artystę roku. Sprzedaż ruszyła, płyta pokryła się platyną i Mela stała się rozpoznawalna.

Nazwisko dotarło i do moich uszu, ale nie muzyka, może jeszcze było za wcześnie. Wtedy w moim życiu dużo się działo: przeprowadzka, budowa domu i umknęła mi w codzienności.

Na Malwinę za to nadszedł czas w 2015r. Lepiej późno niż wcale :-)

I co się dzieje: słucham piosenek "Niekochana", Spadochron", "Wolna", "Stale płynne", "Fastrygi" czy "Dlaczego drzewa nic nie mówią" i doznaję jakiegoś rodzaju szoku muzycznego, wstrząsu, oczyszczenia, dźwięki szarpią moją duszę do żywego i czuję się tak samo jak przy pierwszym poznaniu z Tori Amos, Bjork czy Kate Bush, w odległych latach 90-tych. Totalnie moje dźwięki, które ogarniają moją głowę i myśli. Wokal Meli jest łagodny, ciepły, rozpoznawalny, wg mnie nie tak wyszukany, bardziej zwyczajny, ale słychać w nim emocje. Dzięki temu Mela dociera do mas. Jednak dźwięki, muzyka to jest prawdziwa bajka, można się w nią zapaść, jak w emocjonalną głębię. Nosowska też nie jest wirtuozem wokalnym a kochają ją wszyscy, za podobną wrażliwość, którą ma także Mela Koteluk.

Wielu zalicza Melę do gatunku dream pop i coś w tym jest, skłania do refleksji, zatrzymuje na chwilę i pozwala oderwać się od rzeczywistości. Mela pozbawiona drapieżności, trochę eteryczna, melancholijna, alternatywna, z tekstami, z którymi można się utożsamiać (komentarze na you tube) miała na siebie pomysł i świetnie wstrzeliła się w potrzeby młodych, dla których lata 90-te i wokalistki z podobnego nurtu, ale sprzed 20 lat są trochę jak z innej bajki. Nowe pokolenie potrzebowało swojego własnego symbolu i objawiła się Mela Koteluk.

Druga płyta "Migracje", wg mnie linia wokalu ciekawsza, Mela więcej eksperymentuje z głosem, więcej zmiennego tempa, słychać wpływy i inspiracje muzykami z gatunków alternatywnych, tj.  Florence Welch czy Siouxsie. Pop miesza się z takimi gatunkami jak post punk czy indie pop.

Oryginalna, świeża, kreatywna, artystka, która nagrała dwie bardzo dobre płyty. Krytycy wróżą jej karierę na miarę Nosowskiej i Bartosiewicz w latach 90-tych.

O dziwo wielu ją porównuje do Nosowskiej a dla mnie jest zupełnie inna. Nosowską kojarzę z płyt Hey'a z lat 90-tych a Koteluk nie jest aż tak rockowa. Kaśka Nosowska solo dla mnie jest bardziej elektroniczna. Może obie maja podobną wrażliwość i wyjątkowe teksty, ale wg mnie Mela to po prostu Mela Koteluk ktoś nowy, za to własny i odrębny.

Miłego dnia z moim nowym odkryciem.