Express-owa szukalnia

wtorek, 13 stycznia 2015

Ukochana alternatywa II - Tori Amos



Duga odsłona ukochanej alternatywy to Tori Amos.
Muzyczna miłość nie mniejsza a nawet może większa niż Bjork.

Od początku, odkąd prowadzę tego bloga wiedziałam, że muszę opowiedzieć o Tori Amos, ale kilkakrotnie zabierałam się do tego i nie dawałam rady tego ugryźć. Jak ją opisać, jakie piosenki wybrać z pośród tylu, które są mi bliskie, jaką playlistę stworzyć, z których płyt (artystka Amos jest ciągle bardzo kreatywna i płodna). Po rozpoczęciu zestawienia pt. ukochana alternatywa wiedziałam, że teraz się już nie wywinę i muszę podjąć wyzwanie.

Przez ostatnie dni przesłuchiwałam sobie jej płyty i zastanawiałam się nad składanką.
W playliście zamieściłam moje ukochane piosenki Tori, które robią na mnie największe wrażenie, po kilka z prawie każdego albumu, choć najchętniej wrzuciłabym jej wszystkie płyty w całości.
Mam nadzieję, że dla osób, które nie znają tej artystki, ta playlista tylko ich zachęci do dalszego odkrywania i poszukiwania Tori Amos a słuchaczom, którzy ją znają przypomni stare utwory i odświeży ją w muzycznej pamięci.

Pierwsze moje wspomnienie dotyczące Tori Amos to teledysk i piosenka "Crucify" z 1992 roku grany przez MTV. Pamiętam, że zrobił na mnie ten utwór duże wrażenie, ale byłam w tamtym czasie pochłonięta grunge'm, więc zapamiętałam rudowłosą wokalistkę i sposób grania, ale nie zgłębiałam tematu.

Potem przypominam sobie był konflikt między Kurtem Cobainem i Tori Amos o piosenkę Nirvany pt. "Rape Me". Tori była rzecznikiem organizacji wspierającej osoby wykorzystywane seksualnie i jako osoba zgwałcona w młodości bardzo zagorzale sprzeciwiała się takim praktykom i oskarżała, muzyków Nirvany, że stworzyli utwór pochwalający gwałt i zachęcający innych do tego typu czynów.

Kolejne wspomnienie to już liceum i zakup płyty "Boys for Pele" przez moją koleżankę. Oczywiście pożyczyłam od niej tę płytę i koniec już było pozamiatane. Wiedziałam, że to ta sama artystka co nagrała "Crucify", które podobało mi się kilka lat wcześniej.
Od tamtej pory zaczęła się moja, osobista Amosomania. Byłam wtedy na etapie "po rockowego wyciszenia" i poszukiwania czegoś nowego, innego. Wtedy też zwróciłam się bardziej w stronę alternatywy, jako muzyki, która na tamtym etapie mojego nastoletniego życia bardzo do mnie docierała i mnie poruszała.

Dziewczyna z fortepianem do mnie bardzo przemawiała i nadal to robi. Tori Amos tworzy taką muzykę, która porusza duszę i dociera do zmysłów. Trudno obok takiej artystki przejść obojętnie.
Bardzo mocna w wyrazie, śpiewa, grając jednocześnie na fortepianie, który obok wokalu jest na pierwszym planie i narzuca klimat każdej piosence - dynamikę lub spokój i wyciszenie, łagodność lub drapieżność. Utwory złożone, charakteryzują się zmianami tempa, z partii ostrych przechodzi w szepty a pozostałe instrumenty podążają za wokalem i fortepianem. Teksty zaangażowane z przesłaniem, bardzo metaforyczne, ze skomplikowanymi środkami stylistycznymi.
Każda płyta, album jest spójny, klimatyczny. Śpiewa w sposób bardzo osobisty, jakby śpiewała tylko dla Ciebie.

Nie potrafię wybrać jednego najlepszego albumu, podobają mi się wszystkie, słucham je w zależności od dnia i nastroju. Mam ochotę na podróż wybieram Scarlet's Walk, ostatnio słuchałam Under the Pink dzisiaj chyba mam ochotę na Boys for Pele. Tori Amos to artystka tak różnorodna, że każdy w niej odnajdzie coś dla siebie.
Sama Tori przyznaje, że inspiracją dla niej jest sama Kate Bush (już gościła na tym blogu - w zestawieniu pt. powrót do korzeni) druga artystka, którą uwielbiam.

Najdłuższa playlista, same moje wrażliwe dźwięki, mam nadzieję, że Wasze również. Zapraszam do słuchania bogini Amos.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz