Subiektywny pamiętnik muzyczny, express yourself został przeniesiony na makelifefriendlier.blogspot.com. Zapraszam.
Express-owa szukalnia
wtorek, 7 października 2014
1. Męskie granie - Jeff
Rozpoczynam kolejny tydzień, kolejne zestawienie, kolejna składanka.
Tym razem dużo o mężczyznach, tydzień męskiego grania i mocnego uderzenia testosteronem.
Przeglądałam sobie moje posty i dużo na blogu piszę, wybieram i zamieszczam numerów oraz informacji o wokalistkach, liderkach zespołów a o męźciźnach mało. A są przecież wokaliści, których bardzo cenię i lubię.
Pierwszy dzień męskiego grania, nastrojowy, gitarowy i troche nostalgiczny. Na pierwszy strzał przygotowałam JEFF'a BUCKLEYa.
Amerykański kompozytor, gitarzysta, twórca tekstów. Syn równie słynnego ojca, również piosenkarza Tima Buckley'a.
W 1994 roku wydaje bardzo uznany album pt. Grace, przez krytyków komplementowany, a o którym słuchacze mówili, że dotyka duszy. I ten głos - niezapomniany, wysoki, niepokojący, naładowany wieloma emocjami. Na albumie Jeff śpiewa całym sobą i za pomocą szeptów, krzyków, jęków, przenosi nas w swój świat. Mnie bardzo, bardzo uderzył i poruszył moimi emocjami, po prostu wgniótł mnie w fotel. Gdy usłyszałam piosenkę Grace stanęłam jak słup soli i jedyne co wyrzekłam to: oooołł, maj gaaaad! I odtworzyłam ją znowu i znowu. :-)
Tak samo jak jego ojciec posiadał niesamowity głos i był charyzmatycznym artystą i tak samo jak jego ojciec stał się artystą docenionym i rozpoznawalnym. Mógł jeszcze dużo zdziałać i namieszać w świecie muzycznym, ale niestety nie dane mu było tego zrobić a nam o tym usłyszeć i tego zobaczyć. Zmarł w 1997 roku w wodach rzeki Missisipi, przyczyna utonięcie. Miał jedynie 31 lat i tylko jeden album studyjny na koncie, właśnie wspomniane wyżej Grace, który jest płytą oszałamiającą w wyrazie, tekstach i muzyce, wokalu itp.....
Podobno, gdy wchodził do rzeki, aby się wykąpać i ochłodzić śpiewał "Whole lotta love" grupy Led Zeppelin. Dlaczego utonął nie dowiemy już nigdy.
Jego ojciec również zginął - przedawkował narkotyki, niektórzy upatrują w tych dwóch tragicznych zakończeniach jakiejś klątwy rodzinnej. Dwie tragiczne i dramatyczne historie, dwóch utalentowanych artystów.
Posłuchajcie na playliście: Grace (z bardzo oryginalnym zakończeniem), So real (mój ulubiony i ten gitarowy riff, a gdy szepcze I love you, to aż robi się gorąco), czy cover Hallelujah Leonarda Coena.
A jak on wygląda???? Nie dość, że utalentowany artysta to jeszcze z takim opakowaniem, cudo, przystojny, szczupły, burza loków, czarne przenikliwe oczy, słuchajcie i oglądajcie.
Dzięki takim artystom kocha się muzykę jeszcze bardziej.
Jaka szkoda!!! :-((((
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz