Express-owa szukalnia

czwartek, 13 listopada 2014

Amerykańskie uderzenie - Nirvana



Po dużej dawce popu i r&b spod znaku amerykańskich artystów nadeszła pora na zapowiadane mocniejsze uderzenie, wręcz tupnięcie również z USA. Kolejne zestawienie to Amerykańskie Uderzenie Rockowe. Na pierwszy strzał Nirvana.

Cofamy się 25 lat wstecz, jest rok 1989, nikomu nie znany zespół wydaje album Bleach. Już bardzo niedługo zrobi się o nich głośno. Na razie ich muzykę grają amerykańskie radiostacje niszowe. Ja jeszcze ich nie znam, ale już niedługo poznam za sprawą drugiego wydania tego zespołu pt. Nevermind.

Kuzyn Tomek pożyczył mi wyżej wspomnianą płytę Nevermind (rok 1992), chyba już jej nie odzyskał, mój walkman grzał się całymi dniami, cały czas jej słuchałam i bardzo mi przypadła do gustu, rozpływałam się słuchając Polly czy Lounge Act, nie wspominając o cudownym Lithium.
W tamtym czasie w ogóle całą szkołę ogarnął szał na punkcie GRUNGE. Banda z Iry, Wików i Hej'a poszła w odstawkę i zaczął rządzić amerykański rock. Szaleństwo na przerwach, wymiana kasetami itp.... Między słowami słychać było tylko Pearl Jam, Soundgarden i Nirvna.

Z pawlacza w domu,  gdzie były przygotowane stare rzeczy do wyrzucenia, wyciągnęłam ojca powyciągany, podarty, czerwony sweter i wszędzie w nim chodziłam. Koniecznie trzeba było przestać myć włosy no i obcinać je własnoręcznie na nierówną fryzurę a'la Kurt Cobain, co oczywiście czyniłam.

Rodzice błagali zacznij się inaczej ubierać, przestań tego słuchać, rodzina przerażona robiła wielkie oczy i pytała: co się z nią dzieje? (zwłaszcza jak w tym dziurawym swetrze wystąpiłam na jakiejś rodzinnej imprezie).

Na ścianach pojawiły się plakaty i ksera plakatów z Nirvaną i Kurtem Cobainem, ile się wtedy nasłuchałam od ojca: nie możesz za idoli mieć porządnych artystów, tylko wieszasz na ścianach tych narkomanów (obok Kurta wisiał Jim Morisson z The Doors).

Wielkanoc, szykuję się do śniadania rodzice i sąsiedzi wracają z resurekcji (godz. 9ta) a u nas na cały regulator gra Nirvana i album Bleach. Pewnie pomyśleli: "Chrystus zmartwychwstał" a na Topolowej rządzi szatan.

Pamiętam jeszcze życzenia urodzinowe mojego taty z tamtego czasu: życzę Ci, abyś przestała słuchać Nirvany (chyba nie przypadła mu do gustu, choć sam słuchał Led Zeppelin i T.Rex).

Prawie zabiłam wzrokiem moją chrzestną, gdy na gwiazdkę podarowała mi płytę Prince'a, bo myślała, że to on wisi na ścianie w moim pokoju. Jak można pomylić Kurta z Prince'm, no jak????

Nie ukrywam, że Nirvanę pokochałam i to bardzo, chyba najbardziej ze wszystkich propozycji grunge'owych z lat 90-tych (pewnie nie ja jedna). Gdybym wtedy żyła blisko Seattle pewnie byłabym psychofanką. Marzyłam skrycie o Kurcie, że zostanie moim mężem, hahaha wariatka.

Nagrywałam na video ich programy i koncerty z MTV, miałam zeszyt z wycinkami z gazet o Nirvanie, stertę biografii i książek o zespole. Kupioną obrączkę na ślub. Gdy na MTV był "Weekend z Nirvaną" w sobotę o 6 rano byłam już na nogach, normalnie spałabym do 10tej.
Malowałam sobie na białych koszulkach Flippera, żeby mieć taką jak on.



Nawet posunęłam się do tego, że podczas nieobecności moich rodziców wraz z siostrą i dwiema koleżankami namalowałam na ścianie w moim pokoju CZARNĄ gitarę wielkości 2m na 4m, taką na jakiej lubił grać Kurt. Wyobrażacie sobie minę rodziców jak ją zobaczyli, bezcenne.



Gdy już byłam starsza i zmieniałam wystrój pokoju, to nie można było jej zmyć.
To były czasy, byłam zbuntowana piłam tanie wina i kopciłam szlugi, miałam 4 kolczyki w uchu (wtedy młodzież tak się buntowała).

No i nagle samobójstwo!!!!! Płacz, tłumaczyłam list pożegnalny, żeby wiedzieć co mogło się stać (pewnie Courtney za tym stoi - myślałam), przecież miałam takie plany.... opracowany wyjazd do Seattle........

Wracając do muzyki kultowej Nirvany, w playliście nie ma tych największych hitów jak Smells like teen spirit, In Bloom, Come as you are czy Heart shaped box, za to polecam trochę inne, moje ulubione, pewnie nie mniej znane dla fanów Grunge'u, ale mniej ograne.

Album Bleach, surowy, ostry, pełen mieszanych uczuć, najbardziej nieprzewidywalny i najcięższy, wokal Kurta brudny i skrzypiący, posłuchajcie chociażby Love Buzz, Mr Cheese czy Negative Creep.
Nevermind to już klasyka, zna każdy, choć wg mnie komercyjna i lżejsza w odsłuchu, ale uwielbiam z niej Lounge Act, Something in the way i Drain You.
In Utero to również szorstkie brzmienie, którym zespół zbliżył się bardziej do pierwszego wydawnictwa niż do Nevermind, lubię melodyjną gitarę na tym albumie (Milk it czy Tourettte's), sam Kurt wspominał w wywiadach, że brzmienie jakie jest na tej płycie zawsze chciał osiągnąć.

Na końcu poznałam trzecie wydawnictwo Nirvany pt. Incesticide, trudno było dostać ten album, ale od czego ma się przyjaciół, dzięki Ania, nie wiem do tej pory jak go zdobyła. Na płycie takie perełki jak Aneurysm, Big Long Now, Silver, Downer czy Aero Zeppelin. Najbardziej zwariowana płyta i taka mało poukładana, polecam.

Polecam również koncert Nirvana Unplugged, bardzo fajny koncert, klimatyczny, świece, akustyczna gitara i przyciszona perkusja oraz wiolonczela. Super koncert i niesamowite aranżacje numerów jakie przedstawili widzom i słuchaczom, niektóre z nich brzmią zupełnie inaczej niż oryginały. Ten koncert polecam w całości i do słuchania i oglądania, ach te miny Kurta. Wg mnie najlepszy koncert z serii MTV Unplugged.

Nirvana Forever.

13.11.2014 - Sto lat Córcia, dzisiaj znowu impreza!!!! Pędzę pompować baloniki.

Znalezione obrazy dla zapytania urodziny


300x165-tekstRoku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz